Tytuł: Klincz
Autor: Martin Holmén
Wydawnictwo:
EditioBlack
Rok
wydania: 2018
Kiedyś Harry Kvist był niezłym bokserem. Miał na
koncie sporo sukcesów. Obecnie zajmuje się głównie piciem (w ciągu dnia) i
ściąganiem długów (w nocy). Obraca się wśród drobnych złodziejaszków, dziwek i
alfonsów, w jego łóżku lądują zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Jego świat
nagle wali się w gruzy, gdy którejś paskudnej grudniowej nocy odwiedza dłużnika
nazwiskiem Zetterberg. Tej samej nocy Zetterbrg zostaje zamordowany, a Kvist
staje się głównym podejrzanym. W poszukiwaniu jedynej osoby, która może
oczyścić go z zarzutów, Harry zagląda do melin i slumsów, do eleganckich hoteli
i ekskluzywnych klubów. Staje twarzą w twarz z mordercami i arystokratami.
Znowu musi stanąć do walki – ale tym razem stawka jest wysoka jak nigdy przedtem.
Trzymasz w ręku pierwszy tom trylogii o Harrym
Kviście. Akcja tej intrygującej, mrocznej powieści toczy się w ciemnych
zaułkach Sztokholmu lat 30. XX wieku, w czasach gdy kryzys gospodarczy uderza w
Szwecję z całą siłą. To historia pełna brutalnej przemocy, bez niedomówień.
Wątek tajemniczego morderstwa powoli snuje się wśród sugestywnych obrazów brudu
i zatłoczonego miasta, w którym króluje bezprawie. Napięcie i groza będą Ci
towarzyszyć od pierwszej do ostatniej strony tej powieści…
Opis z książki
Czytając powyższy opis bez wahania zgodziłam się,
żeby wydawnictwo przesłało mi książkę. Gdy ją dostałam na okładce doczytałam „Szwedzki
kryminał noir w najlepszym wydaniu!”. Do tego dodać autora, który jest
nauczycielem historii, jest podziarany i ma łobuzerskie spojrzenie. Czego
chcieć więcej?!
Zapowiadało się tak cudownie… ale niestety bardzo
mocno się zawiodłam. Po przeczytaniu i zestawieniu z opisem na okładce, pojawia
się wiele nieścisłości. Po pierwsze: w jego łóżku lądują głównie mężczyźni, a w
sumie nie w łóżku tylko na masce samochodu, w parku i innych miejscach
publicznych. Jedyna kobieta, która się pojawia w jego łóżku to klientka, z
którą wdaje się w „romans”, a gdy ona go „ujeżdża”, jemu mięknie i musi sobie
przypomnieć ostatniego Leonarda, żeby znowu mu stwardniał. Po drugie: świat
Kvista bynajmniej nie wali się w gruzy w noc zabójstwa dłużnika, jednak długo
przedtem. Najpierw gdy przegrywa ostatnią walkę, a później gdy zostawia go
żona. Podejrzenie o zabójstwo to tylko kolejny z jego wielu problemów. Po
trzecie: akcja nie jest intrygująca, a powieść nie jest mroczna. Wręcz
przeciwnie wieje nudą, a jedyne pytanie jakie się nasuwa podczas czytania, to
co się stało z córką Kvista. Po czwarte: napięcie i groza nie towarzyszyły mi
od pierwszej do ostatniej strony tej opowieści. One w ogóle mi nie
towarzyszyły. Jedyny ciekawy i zaskakujący moment pojawia się, gdy czytelnik
dowiaduje się kto był zamieszany w morderstwo. Po piąte i ostatnie: w opisach
miejsc, ludzi i ich strojów w ogóle nie czułam klimatu lat 30. XX wieku. Gdyby
dać bohaterom telefony komórkowe, równie dobrze akcja mogłaby się toczyć w
czasach współczesnych.
To by było na tyle nieścisłości opisu z treścią,
teraz czas na inne negatywne aspekty książki. Autor w taki sposób opisuje
Harrego Kvista, że miałam wrażenie, iż dobiega on 50-tki. Pod koniec opowieści
okazuje się, że kończy 34 lata. Szok i niedowierzanie! Momentami miałam wrażenie,
że tłumaczenie powieści nie zostało poddane korekcie. Tylu literówek, braku
przecinków i spójników, nie widziałam w żadnej innej książce. Na jednej stronie
to już było kompletne przegięcie, znalazłam co najmniej 10 błędów! Dodam, że to
jest książka w ostatecznej wersji, dostępnej w sprzedaży.
Ja rozumiem, że każdy autor kocha swoje literackie
dzieło i w większości uważają, że są to świetne książki. Ale wyobraźcie sobie
sytuację, w której skończyliście czytać beznadziejnie złą książkę i w podziękowaniach od autora czytacie, ze bez
pewnych osób „ta książka nie byłaby tak cholernie świetna”. Że co proszę? W
takiej sytuacji znalazłam się ja w przypadku tej właśnie książki. W tym
momencie wyśmiałabym autora w twarz. Sorry. Jest to pierwszy tom trylogii i
zdecydowanie nie chcę czytać kolejnych.
Niestety tej książki nie mogę nikomu polecić. Chyba
że lubicie marnować czas na beznadziejne książki, to proszę bardzo.
W przypadku, gdy dostaję książkę od wydawnictwa, w
tym miejscu pojawiają się podziękowania. Ale żadne podziękowania nie cisną mi
się na klawiaturę. I musze za to przeprosić Wydawnictwo EditioBlack.
Jeszcze jedna sprawa. Klincz jest książką przeczytaną w ramach wyzwania „W 80 książek
dookoła świata”.
Klaudia
w Finlandii
Hej! Tutaj @true_fla z insta :) chciałam tylko napisać, że zaglądam tutaj często, a od kiedy reaktywowałam swojego bloga - będę jeszcze częściej. Przeczytałam recenzję i powiem szczerze, że po opisie też na pewno dałabym się złapać i zmarnowałabym swój czas. Przykra sprawa, gdy wśród ukochanych książek zaplącze się takie rozczarowanie. Jednocześnie fajnie, że szczerze ją podsumowałaś... Na pewno oszczędzisz tego rozczarowania innym. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie w wolnej chwili. Mam nadzieję, że wystarczy mi zapału i będę bardziej systematyczna :)
OdpowiedzUsuńhttp://bialatrufla.blogspot.com
Serdecznie Ci dziękuję za komentarz :* również z miłą chęcią będę zaglądała na Twojego bloga :D
Usuń