Tytuł: Bibliotekarki
Autor: Teresa Monika Rudzka
Wydawnictwo:
Skrzat
Rok
wydania: 2010
Elegancka Żywia, zapracowana Halinka, pedantyczna
Marta, życzliwa pani Stenia, Agata i Kasia zawsze w potrzebie finansowej,
towarzyskie układy i przepychanki, a nawet... duch. Pierwsza na polskim rynku
książka o bibliotekarskich realiach. Szczera do bólu.
Opis
z książki
„Miejsce
akcji: biblioteka w mieście, którego nazwiska nie powiem, bo nic to albowiem do
rzeczy nie przyda.”
Ignacy Krasicki, Monachomachia
Gdy pierwszy raz zobaczyłam tą książkę w księgarni
TAK CZYTAM, zastanawiałam się czy ją kupić czy nie. Nie kupiłam głównie ze
względu na polską autorkę. Wtedy czytałam tylko zagranicznych. Za każdym razem,
gdy byłam w TC książka patrzyła na mnie i wołała „Weź mnie, weź! Jestem
Twoja!”. W końcu kupiłam i odłożyłam na półkę w moim pokoju. Półtora roku
później i 1329 km dalej nadeszła chwila na Bibliotekarki.
Zbliżały się moje praktyki w fińskiej bibliotece Tapiolan Kirjasto w Espoo,
przez dwa semestry w Polsce miałam praktyki studenckie w Gminnej Bibliotece
Publicznej w Iwierzycach, więc po przeczytaniu książki mogę ją sobie porównać z
polską i fińską rzeczywistością. Porównania opiszę w osobnym poście na temat
bibliotek.
Wracając do Bibliotekarek.
Żywia Radzińska – główna bohaterka , wokół której toczy się cała akcja
powieści. Szalenie miła i powabna blondynka w średnim wieku, ma dorosłą córkę,
która mieszka i pracuje w Anglii. Lubi kiedy otaczają ją ładne przedmioty, jej
mieszkanie jest harmonijnie urządzone, posprzątane, a każda rzecz ma swoje
miejsce, pomimo że mieszka z nią kot. Z przyjemnością czyta swoją ulubioną
pisarkę Daphne du Maurier. Ubiera się stylowo i elegancko, w sposób zwracający
uwagę, ale nie wyzywający. Zawsze osiąga swoje cele, gdy sobie coś postanowi,
doprowadzi to do szczęśliwego końca. Jednak jest to kobieta, której nigdy nie było
łatwo w życiu. Zresztą jak każdemu z nas. Samo jej imię budziło niepokój,
rozbawienie, zdziwienie. Każda nowo napotkana osoba sądzi, że jest Żydówką i
wtedy za każdym razem pada odpowiedź: „Nic
mi o tym nie wiadomo. Moje imię jest słowiańskie. Żywia to jedna z bohaterek
Starej baśni Kraszewskiego.” I tak przez całe życie. Jeżeli chcecie się
dowiedzieć czegoś więcej o tym oryginalnym, a zarazem pięknym imieniu zapraszam
na stronę Słowianie – Wiara Przyrodzona. Pomimo, że Żywia sama zdobyła pracę, to cały czas jest podejrzewana o
układy i powiązania z kierownictwem. Dla innych pracowników jest nie do
pomyślenia, że można dostać pracę bez znajomości:
„ – Kto to
jest? Z czyjego polecenia?
- Ze swojego.
- Przepraszam, panie dyrektorze, lecz
niemądrze pan robi. Zwalnia się miejsce w bibliotece, mamy braki kadrowe,
owszem. Warto przyjąć kogoś, kto może
się przydać, a nie osobę z ulicy.”
Przypadek Żywi pokazuje również jak ciężko jest
zdobyć wymarzoną pracę w Polsce, zwłaszcza kobiecie w średnim wieku z
orzeczeniem o niepełnosprawności. Blisko dwa lata starań o posadę
bibliotekarki: „(…) w Polsce pracę
zdobywa się w pocie czoła, łzach i znoju. Moje przejścia stanowią normalny
element układanki.” Tylko po to żeby przepracować nieco ponad rok. Dlaczego
tak krótko skoro jest jednym z lepszych pracowników?? Bo ktoś z rodziny
kierownictwa kończy studia i potrzebuje pracy. Są to oczywiście studia niezwiązane
z bibliotekarstwem. „Skończyłam dwa
kierunki studiów, pracę biblioteczną znam na wylot i co z tego? Liczą się
znajomości i układy. I rozpychanie się łokciami. W naszej bibliotece bardziej niż
w rządzie.”
W filiach, do których trafia Żywia pracują tylko
kobiety, każda inna ze swoimi wadami i zaletami. Jedne da się lubić, a innych
się nie trawi. Praca wśród samych kobiet nie jest łatwa, zawsze jedna drugiej
czegoś zazdrości, ile kobiet tyle ocen każdej z pracownic. „Zapomniałam niemal, jak to jest, kiedy pracuje się z samymi babami.
Najgorszym wrogiem kobiety jest druga kobieta.”
Bibliotekarki
to przede wszystkim opowieść o bibliotecznej codzienności: klepanie i klejenie
książek, obsługa czytelników, sprawozdania
Najzabawniejsze momenty książki, w których można
śmiać się do rozpuku to skargi czytelników oraz
odpowiedzi kierownictwa i dyrekcji.
W Bibliotekarkach poruszane są
również inne, ważne kwestie: bogate życie pomimo długów, zdrady małżeńskie i
romanse, potrzeba miłości, bliskości i czułości, przemoc w rodzinie, zdobycie
umowy o pracę tylko po to, żeby mieć opłacony ZUS, brak wyższego wykształcenia
wśród pracowników bibliotek, kradzież przydzielanego wyposażenia.
Na koniec sam dyrektor stwierdza: „Jedno wiem na
pewno. Zrobię wszystko, żeby moje dzieci nie musiały pracować w bibliotece.”
Cytaty:
„Uważaj, o co
prosisz, bo się spełni.”
„ - On mi się
w ogóle nie podoba.
- Mąż nie jest do podobania! Najważniejsze,
że pani nie będzie sama.”
„Raz
poruszyłem w gabinecie kwestię klepania.
- Droga Pani
Regino, czy to ma sens? Pracownice uklepią, przyjdzie za chwilę czytelnik i
zrobi bałagan. Ważne, aby zbiory były ułożone alfabetycznie. Generalny porządek
można zrobić ze dwa razy w tygodniu.
- Co też Pan
mówi, panie dyrektorze? Porządek robi się cały czas, nieustannie. (…) nie
chodzi o sens i rozsądek. One maja być cały czas zajęte. Jak mrówki, rozumie
pan? (…) Żeby czuły, że są w pracy, nie na zabawie. Żeby były zdyscyplinowane i
nie myślały za wiele. (…) Bibliotekarek pan nie zna. Jak im popuścimy, to
zaczną plotkować, buntować się przeciwko nam. Te mądrzejsze będą w pracy
czytać. (…) jak się je zapędzi do klepania, będą z przemęczenia trochę mniej
mleć ozorami. I proszę sobie raz na zawsze zapamiętać, że w bibliotece się nie
czyta, tylko ewentualnie przegląda. Naturalnie chodzi mi o pracowników.
Służenie radą czytelnikom wcale nie jest istotne. Nasi ludzie maja być
nieustannie zajęci pracą.”
Piszcie w komentarzach.
Klaudia
w Finlandii
Mam nie najlepsze doświadczenia z biblioteką w Iwierzycach. Jak byłam nastolatką nie chcieli mi tam założyć karty... ponieważ nie jestem mieszkanką gminy. Musiałam kombinować i wypożyczać na koleżankę. :)
OdpowiedzUsuńW Polsce nie ma takiego zaufania społecznego jak np. w Finlandii czy Niemczech. Ty wiesz, że jesteś uczciwa i oddasz książkę na czas. Ale pracownik biblioteki Cię nie zna i nie ma zaufania do Ciebie. Niestety jako społeczeństwo zasłużyliśmy sobie na takie traktowanie, ponieważ mamy lata doświadczenia w różnego rodzaju przekrętach :(
UsuńMoje doświadczenia z bibliotekami są jak najbardziej negatywne. Panie kiedyś mnie "wrobiły" w nieoddaną książkę i musiałam odkupić nową. Sympatycznie...
OdpowiedzUsuńNiestety :(jeżeli biblioteka ma stary system kartkowy, a nie komputerowy, to nie trudno o pomyłkę. Mi też się to zdarzyło dwa albo trzy razy.
UsuńSerdecznie pozdrawiam z Helsinek :)